22 czerwca 2016

Shinybox | Czerwiec 2016

Dzisiaj w moje ręce wpadł z niecierpliwieniem wyczekiwany Shinybox. Czerwcowa edycja jest specjalna, bo to 4 urodziny tej firmy. Nie powiem, byłam bardzo ciekawa tego miesięcznego wydania. A czy jestem zadowolona, czy też rozczarowana? Zapraszam do czytania!


Pudełko jest znacznie większe od tradycyjnych. Przecież te wszystkie gratisy muszą się gdzieś mieścić :)
Ja możecie zauważyć to opakowanie bardzo przypadło do gustu mojej córce. Dobrze, że chociaż pozwoliła mi zabrać zawartość :)


To produkt, którzy zaskoczył mnie totalnie. Marki kompletnie nie znam. Nie spodziewałam się suplementów w postaci tabletek, a tym bardziej pełnowymiarowego opakowania. Mamy tutaj 120 sztuk/ 2x dziennie. Czyli dwumiesięczna suplementacja. Trafiłam wersję, która ma łagodzić objawy stresu i dodawać energii, oraz utrzymywać równowagę kwasowo-zasadową i pH organizmu. Jak dla mnie to strzał w 10!


Ten krem bardziej wpadnie w ręce mojego partnera niż moje. Produkt ma regenerować i długotrwale nawilżać. Przy tym ma także wygładzać i redukować pogrubiony naskórek. Ciekawe, czy się sprawdzi!


Mam i płyn, o który musiałam trochę powalczyć ze względu na małe niezgodności. Ale mam! Zawiera wodę termalną, o której mówi się dużo dobrego. Na lato w sam raz, ale musi poczekać aż wykończę ten z Garniera.


Pierwsze słyszę o tym kremie. Według producenta jednym z jego działań jest ujednolicenie kolorytu. Mam trochę przebarwień na twarzy, tak więc mam małe nadzieje na pomoc z jego strony. Kto wie jakie będą tego efekty, oby pozytywne!


Lakier z Mollon Pro ucieszył mnie na samym starcie. Wspominałam na FB Shinyboxa,że mam nadzieję na różowy odcień. Mówisz i masz, kobieto. Już dziś wieczorem będą pierwsze testy :) Podobno formuła jest wzbogacona w utwardzacz i przedłuża trwałość lakieru do 7 dni.

O matko, henna! Nigdy nie stosowałam jakiejkolwiek henny. Nie tyle co z lęku przed alergią, a raczej na strach przed nieudaną aplikacją. W opakowaniu znajdziemy trochę śmieszny z wyglądu aplikator. Mam nadzieję, że żadnego oka nie wydłubie...


W pudełku znalazły się jeszcze: herbata, próbka kremu i maska do włosów. Względem herbaty jestem ciekawa smaku, na działanie po jednym kubku (lub2) tego "egzotycznego odchudzania" nie mam co liczyć. Z kremem jest podobnie, chociaż dobre że nie ma parabenów. A maska do włosów trafiła mi się dla włosów farbowanych... jasnych. Także z tego jestem średnio zadowolona, ale po testować można :)



Oprócz jeszcze paru ulotek i kuponów rabatowych to wszystko. Ze względu, że nie jestem VIP'em peelingu z Stenders'a nie dostałam. Chociaż nie powiem, byłam mała egoistką i miałam nadzieję, że "przez pomyłkę" ktoś mi dorzuci do pudełka. No cóż... pomarzyć można było! A teraz lecę Kochani. Kiedy w domu wszyscy śpią, to mogę zaszaleć i ... pograć trochę w Simsy ;)

4 komentarze:

  1. mnie bardziej zaintrygował ten szkrab za pudełkiem <3 ale rzeczy bardzo fajne, przydatne to się szczególnie liczy :)

    http://wooho11.blogspot.com/ - Zapraszam <3 Jeśli Ci się spodoba zaobserwuj - na pewno się odwdzięczę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziwo kolejne pudełko trafiło w moje gusta i zapotrzebowania :)
      i dziękuje za zaintrygowanie moim szkrabem za pudełkiem heh :*

      Usuń
  2. Moje jest u sąsiadki, po pracy od niej odbiorę. Ciekawe na ile trafi w moje potrzeby:)

    OdpowiedzUsuń